Marchewkowe muffiny

Marchewkowe muffiny

Chociaż Osiecka nie pisze już tekstów piosenek to pozostaję idealistką. Dobrze czy źle – okaże się po jakimś czasie. Rzeczywistość daje mi sprzeczne sygnały i nie czas oceniać. Z jednej strony lekko podkopuje, że podobno na siebie nie zarabiam, przymusza do siedzenia cicho, choć w środku już się gotuję i koniec końców każe mi po 1.5 roku rozstać się z pracą, którą uwielbiałam, w którą włożyłam mnóstwo serca i którą traktowałam trochę jak swoje dziecko. Z drugiej strony spotykamy ludzi, którzy mi te wiarę przywracają, i to ze zdwojoną siłą.
Po pierwsze – dobrze jest mieć kogoś takiego jak W., kto przywraca mi zdrowy balans i pomaga spojrzeć trzeźwo. Po drugie – dobrze mieć bliskich, którzy też dają kopa, ale zachęcającego do działania. No i dobrze jest spotykać na swojej drodze ludzi, którzy ciągle jeszcze mają w sobie trochę uczuć. Ten tydzień taki był. Spędziliśmy cudowny weekend w Lanckoronie, ale o tym innym razem. A potem, w poniedziałek albo wtorek znaleźliśmy nasze wymarzone mieszkanie. Idealny metraż, idealna lokalizacja i idealna właścicielka, która wie, że kotom zdarza się coś podrapać i z którą wymiana maili prawie od razu zamieniła się w miłą rozmowę. Dzisiaj dostaliśmy klucze – przeprowadzka w przyszłym tygodniu.
Dzisiaj też w moje serce nadzieję wlała L., która powiedziała, że wierzy, że tak, i że to dobrze, jak ktoś robi coś z sercem. Takie sytuacje pokazują, że nie warto się poddawać, machnąć białą flagą i pójść jak każe kalkulacja. Z sercem chcę robić wszystko – pracować, kochać i bawić się. Nie chcę na pół gwizdka, na odczep się, nie chcę podpisywać się pod czymś kiepskim.
Natłok myśli i zdarzeń zagnał mnie do kuchni, gdzie zlitowałam się w końcu nad marchewką leżącą w lodówce od nie-pamiętam-kiedy. Ciasto marchewkowe? Nadal nie mamy blaszki – zatem muffiny. Są słodkie, marchewkowe, z nutą cynamonu. Zastanawiałam się czy potrzebują jakiegoś dodatku, ale postanowiłam nie kombinować. Są magicznie proste w przygotowaniu i idealne jeśli nie jesteście fanami skrupulatnego odmierzania składników plus można się trochę pociaprać.

Zatem Saint-Saens w głośnikach, muffiny w piekarniku. Pozostaje czekać na W. i cieszyć się weekendem. Nie zrezygnuję z idealizmu.

Marchewkowe muffiny
suche:
225g marchewki
225g mąki
120g cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczone
1 łyżeczka cynamonu
½ łyżeczki soli

mokre:
2 jajka
3 łyżki oleju
sok z 1 pomarańczy

Przygotowanie:
Obraną marchewkę zetrzeć na dużych oczkach, dodać mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę i cynamon. Wymieszać.

W mniejszej miseczce roztrzepać jajka, dodać olej i wyciśnięty sok. Wlać miksturkę do suchego, wymieszać.

Napełnić foremki na muffiny mniej więcej do ⅔ wysokości.

Piec około 30 minut w temperaturze 180 stopni.