Brownie z mascarpone

Brownie z mascarpone

Mam jedno podstawowe ograniczenie w kwestii pieczenia ciast: nie mam foremki. Takie uroki przeprowadzki, że mogę piec tarty albo muffiny. Ale nie chciałam czekoladowych muffinów. Chciałam brownie. W ogóle chciałam czekolady, ale oczywiście musiałam sobie to trochę utrudnić, bo co to za frajda – zjedzenie tabliczki czekolady tak po prostu, skoro przy brownie można zużyć kostkę masła, cukier i czekoladę? Zaciągnęłam więc Wojtka do sklepu, a potem wygoniłam go z kuchni (no dobra, sam się wygonił, bo pracował, albo udawał, że pracuje, a ja nie chciałam pracować, więc wolałam zabawiać się w kuchni). Poza tym brownie działa prawie jak pizza Wojtka (o tym w późniejszych wpisach, przy okazji barbarzyńskiej kuchni w toku).

Składniki (9 brownie)

200g czekolady gorzkiej (min. 70%)
150g masła
2 jajka
180g cukru
90g mąki
szczypta soli
5 łyżeczek mascarpone (chyba że lubimy więcej)

Piekarnik rozgrzewam do 160stopni.
Po pierwsze oszczędzam 1/3 czekolady, ścieram na grubych oczkach na tarce i wsadzam do lodówki.
Wrzucam masło do rondelka, a do tego czekoladę połamaną w kostki. Podgrzewać tylko do rozpuszczenia i ściągnąć z ognia.

Jajka ubijam (w zasadzie Wojtek ubija vintage ubijaczką do jajek) na puszysto z cukrem. Do tego dodaję masę czekoladową i mieszam przez chwilę. Potem dodaję mąkę, sól i delikatnie mieszam do osiągnięcia jednolitej masy.

Nakładam po 2 łyżki masy do każdej z foremek, potem fantazyjnie na górę kładę pół łyżeczki mascarpone i lekko wciskam w masę.
Na koniec posypuję wszystkie prawie-muffinki startą czekoladą
Piekę 20 minut.

Podaję Wojtkowi, a on przeżywa ekstazę smaku. Próbuję i dołączam do ekstazy.